Pierwszy raz tutaj? Zajrzyj najpierw proszę do części pierwszej 🙂
Ależ ja byłam dumna! Dumna z powodu wymarzonych studiów, dumna z powodu mieszkania z przyjaciółką i dumna z powodu pięknego gmachu Politechniki Warszawskiej. Przez pierwszy semestr wydział MiNI był jeszcze w Gmachu Głównym – cóż to był za klimat! A jeszcze bardziej klimatyczne było zamówienie pizzy do tegoż gmachu. Z tego szalonego czynu również byłam bardzo, bardzo dumna.

Do tej pory wczesna jesień i okolice Wola Ratusz wprawiają mnie w specyficzny nastrój. Czuję jakby ekscytację nieznanym, poczucie zaczynania nowego, wspaniałego etapu w życiu i poczucie wolności. Trzeba było zacząć uczyć się powoli dorosłego życia – robienia prania i płacenia rachunków, na dobry początek. Pamiętam, że nie miałam na początku internetu przez tydzień a na lapku miałam tylko jedną jedyną płytę Brodki ściągniętą. Katowałam ją w kółko, bo jakoś cicho i pusto było w mieszkaniu. Piosenki z tej płyty również wprawiają mnie do tej pory w specyficzny nastrój.
Z jednej rzeczy nie byłam zbyt dumna – z tego, że jestem po biol-chemie. Wszyscy dookoła wydawali się tacy mądrzy. Na pierwszych ćwiczeniach prowadzący zapytał, czy jest ktoś kto jeszcze nigdy nie programował. Rękę do góry podniosłam tylko ja, zresztą jedyna dziewczyna w grupie.
Większość wydawała się być dużo bardziej zaawansowana, gadali o różniczkach i całkach, jeden kolega pisał już swoje gry a drugi kolega był biegłym użytkownikiem Linuksa. Podczas wstępu do zapisu binarnego na pierwszym wykładzie z programowania zapytałam siedzącego obok kolegę, czy to będzie w ogóle przydatne i czy powinnam to notować. Popatrzył na mnie z politowaniem i odparł: „Zdecydowanie tak.”. Cóż, miał rację. 🙂 Ten kolega zresztą też już miał na koncie kilka swoich gier.
Pierwszy kryzys przyszedł chyba na zajęciach z elektroniki. Popatrzyłam na całą tablicę zamazaną wzorami (nikt się nie przejmował, że ja jeszcze nie znałam całek i liczb zespolonych) i pomyślałam „Jezuchrystepanie co ja tu robię”.

Na analizie matematycznej nie było lepiej. Na algebrze to w ogóle była porażka, bo pani prowadząca tłumacząc robiła notatki w losowych miejscach tablicy i nie przejmowała się dokładnością w oznaczeniach zmiennych. A pierwsza sesja w moim życiu zbliżała się wielkimi krokami i faktycznie już wtedy rozumiałam, dlaczego „matura to bzdura” i „na studiach to maturę będziesz miała co pół roku”.
Pocieszeniem były dla mnie przedmioty z programowania – a dokładniej jeden jedyny przedmiot który miałam wtedy na ten temat (tak, na studiach informatycznych, na 1. semestrze miałam tylko jeden taki przedmiot). Pierwsze laborki wyglądały tak, że usiadłam przed Visual Studio 2010 i dostałam za zadanie zamienić dwie zmienne wartościami i je wypisać. Siedziałam i patrzyłam tępo w ekran, aż życzliwy kolega (oj, dobrych ja miałam kolegów na studiach!) przeprowadził mnie krok po kroku przez proces pisania mojego pierwszego w życiu programu. Tak się zajarałam, że po przyjściu z uczelni usiadłam i napisałam sobie sortowanie bąbelkowe. Jej, cóż to była za radość!

Pamiętam też pierwsze kroki w Linuksie i początki romansu z linią komend. Straszne to było, nic nie rozumiałam. Przyszłam do domu i chciałam poćwiczyć, więc postanowiłam sobie zainstalować taki sam system jaki mieliśmy na laborkach – Arch Linux… Nie muszę chyba dodawać, czym skończyła się ta próba. 🙂 W każdym razie z Ubuntu poszło już dużo łatwiej.
Pierwsze dwa miesiące to w ogóle była taka wybuchowa mieszanka ekscytacji ciekawymi tematami wykładów i strachu przed tymi trudnymi. Ale muszę przyznać, że po tych właśnie dwóch miesiącach już reszta kolegów mogła narzekać razem ze mną. Wiedza dodatkowa z zakresu matematyki wówczas już im się skończyła i prawie wszyscy solidarnie uwaliliśmy egzamin z analizy matematycznej.
Ja uwaliłam też egzamin z logiki i algebry, czyli wszystkie trzy i zaczęłam rozważać rzucenie tego wszystkiego wpizdu.
tbc.
Właśnie rozpoczęłam pierwszy semestr studiów informatycznych i Twój post podniósł mnie na duchu, dziękuję Ci za to! Co prawda mieliśmy dopiero pierwsze zajęcia i nie dopadł mnie jeszcze kryzys, to już na starcie na spotkaniu organizacyjnym jak zobaczyłam jak niewiele dziewczyn jest u nas na roku i usłyszałam, że praktycznie każdy już coś istotnego w kierunku programowania robił, a ja liznęłam dopiero podstawy podstaw Pythona i JS, to się trochę zestresowałam 😉 Nie ukrywam że na tego bloga przyciągnął mnie ten biol-chem w nazwie postu – sama w liceum byłam w klasie mat-fiz- językowej i mimo że ogarniałam matmę to zdecydowałam się zacząć uczyć sama rozszerzeń z biologii i chemii, bo kochałam też wszystko co związane z człowiekiem, ale nie chciałam iść na lekarski. Kilka miesięcy temu skończyłam 5 letnie studia na Umedzie (fizjoterapia) i w ich trakcie mimo iż myślałam, że lubię pracę z ludźmi, to cały czas jakoś tak mi było źle, że nic z tą matmą nie zrobiłam. Tym bardziej, że po tych kilku latach studiów zaczęłam myśleć trochę inaczej i kierunek ścisły dawałby mi więcej możliwości na chwilę obecną, niż ten ukończony.
Dlatego też od października zaczęłam informatykę i mam nadzieję, że połączenia w mózgu odpowiedzialne za logikę i liczenie się odkurzą ;p Czekam na kolejne posty! 🙂
Odkurzą się bardzo szybko. ;D
Cieszę się, że mój post się przydał i trzymam za Ciebie kciuki! 🙂